Zamów dostęp za 99 zł do końca roku!

10 lat temu nasze środowisko powiedziało STOP

W marcu 2023 r. minęło 10 lat od zakończenia protestu „Stop likwidacji bibliotek”. Z okazji rocznicy przypominamy przebieg akcji, która pozwoliła uchronić biblioteki szkolne przed bardzo szkodliwymi zmianami przepisów prawnych i z wielu powodów była ważnym wydarzeniem w najnowszej historii bibliotek szkolnych.

Stop likwidacji bibliotek – o co chodziło?

W styczniu 2013 r. ówczesne Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji opublikowało założenia projektu ustawy o poprawie warunków świadczenia usług przez jednostki samorządu terytorialnego. Znalazł się w nim zapis dający samorządom lokalnym „możliwość wykonywania zadań biblioteki szkolnej przez bibliotekę publiczną”. Wdrożenie przepisu w wielu gminach (szczególnie w mniejszych miejscowościach i na wsi) prowadziłoby bezpośrednio do likwidacji wielu bibliotek szkolnych.

Projekt był konsultowany z przedstawicielami samorządów, które od dawna były zainteresowane połączeniem bibliotek szkolnych z bibliotekami publicznymi i już wcześniej podejmowały próby zmiany przepisów mówiących o obowiązku prowadzenia bibliotek szkolnych przez wszystkie szkoły publiczne. Organizacje związane z oświatą, pomimo prób, nie zostały dopuszczone do głosu.

Postanowiliśmy działać, wychodząc z założenia, że tak duża grupa zawodowa nie może być pozbawiona głosu, szczególnie że próba wprowadzenia tak drastycznych zmian nie miała oparcia w jakichkolwiek badaniach stanu faktycznego ani analizie możliwych skutków dla szkół i kosztów (tych materialnych i społecznych).

Szczęśliwie wszystko odbywało się w czasach, gdy praktykowano jeszcze publiczne konsultowanie założeń ważnych ustaw. Dopiero po tej procedurze powstawał ostateczny projekt ustawy, który następnie przekazywano do obróbki sejmowej. Było trochę czasu na protest.

Zaczęło się od mema

Rozpoczęcie protestu ogłosiliśmy na Facebooku 8 lutego 2013 r. Dzięki m.in. wykorzystaniu pomysłowych memów protest szybko zaczął zyskiwać poparcie i szeroki zasięg. W ciągu pierwszych dni posty dotarły do ponad 500 tysięcy osób.

Duży, trudny do przecenienia udział w popularyzacji akcji od początku mieli nauczyciele bibliotekarze, którzy masowo zaangażowali się w mediach społecznościowych, brali czynny udział w dyskusjach na wielu forach branżowych i lokalnych, przedstawiali argumenty, interweniowali u posłów w swoich regionach i mobilizowali opinię publiczną.

Współorganizatorem protestu było Towarzystwo Nauczycieli Bibliotekarzy Szkół Polskich, ale akcję słowem i czynem wspierało kilka organizacji (np. Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich, Związek Nauczycielstwa Polskiego), serwisów internetowych związanych z książką i portali w mediach społecznościowych (np. Lubię Czytać).

Gorący temat

Po 2 tygodniach zasięgi były na tyle duże, że szum wokół bibliotek został zauważony przez twórców projektu. Temat podchwycili blogerzy i portale. O proteście zaczęły pisać ogólnopolskie i lokalne media. Ukazały się artykuły m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Gazecie Wyborczej, „Super Expressie”, pojawiały się informacje w PAP, w lokalnych i ogólnopolskich stacjach radiowych oraz telewizyjnych (m.in. Wiadomościach TVP1).

„Facebookowy profil STOP likwidacji bibliotek to miejsce niezwykłego jak na polskie realia protestu. I choć sprawa wydaje się nie mieć wielkiego »internetowego potencjału«, to twórcy profilu potrafili zwrócić na siebie uwagę nie tylko rozbawionych profilem internautów, ale również mediów” – pisał Krzysztof Majak w artykule Negocjacje społeczne XXI wieku. Memowa wojna z Michałem Bonim1.

O skali zainteresowania protestem świadczy m.in. to, że według ówczesnych pomiarów popularności poszczególnych tematów w polskich mediach elektronicznych w połowie lutego 2013 r. akcja znalazła się w pierwszej piątce najgorętszych tematów.

Na fanpage’u akcji trwały zażarte dyskusje, w których wyrażano nie tylko poparcie. Pośród tysięcy komentarzy pojawiały się głosy podważające sens utrzymywania bibliotek szkolnych lub sugerujące, że protest jest próbą „obrony przywilejów nauczycieli”. Ich autorami często byli czynni samorządowcy lub osoby związane z think tankami lobbującymi za niekorzystnymi zapisami. Zdarzały się też próby dyskredytowania akcji ze strony MAiC.

Internetowe grafiki zjednywały sympatię
Internetowe grafiki zjednywały sympatię

Obudowa merytoryczna i list otwarty

Równolegle do fanpage’a uruchomiliśmy serwis internetowy, zawierający argumentację i dokumentację przeciw projektowi MAiC oraz List otwarty do ministra Michała Boniego w obronie bibliotek wraz z mechanizmem umożliwiającym złożenie poparcia i ewentualnego komentarza (zarchiwizowana wersja serwisu dostępna jest pod adresem: slb.sukurs.edu.pl).

W liście do ministra znalazły się apel o rezygnację z pomysłu zmiany statusu bibliotek szkolnych i główne argumenty przeciwko łączeniu bibliotek szkolnych z bibliotekami publicznymi. List opublikowały lub omówiły dziesiątki portali internetowych związanych z edukacją, ruchem wydawniczym i księgarskim, samorządami oraz mediami ogólnopolskimi i lokalnymi.
Pod listem podpisało się ponad 55 tysięcy osób. W komentarzach znalazło się wiele głosów wspierających biblioteki szkolne i argumentujących potrzebę nie tylko ich utrzymania, ale też rozwoju.

Wśród osób, które podpisały list otwarty, znaleźli się wybitni przedstawiciele polskiej nauki, pisarze, aktorzy, muzycy, przedstawiciele organizacji pozarządowych działających w sferze kultury i edukacji (m.in. prof. Jan Miodek, Muniek Staszczyk, Jan Nowicki, Grzegorz Kasdepke, Marta Fox, Mariusz Szczygieł). Stali się honorowymi patronami protestu. Takie wsparcie ze strony autorytetów miało swoją wagę.

Do popularnych memów na Facebooku dołączyły przygotowane przez nas obszerne (łącznie kilkaset stron) raporty zawierające opinie prawne, argumenty, polemikę i komentarze pokazujące funkcje bibliotek szkolnych, szkodliwość projektowanych zmian dla edukacji i upowszechniania czytelnictwa (także przez biblioteki publiczne). Merytoryczna podbudowa dała protestowi nową jakość i była dobrym źródłem informacji dla dziennikarzy.

Stanowisko MEN

Ministerstwo Edukacji Narodowej, które powinno być najbardziej zainteresowane sprawą bibliotek szkolnych, długo milczało, licząc zapewne, że sprawa sama przycichnie. Ówczesna minister Krystyna Szumilas po raz pierwszy (i chyba ostatni) zabrała głos dopiero 15 lutego.

W swoim komunikacie MEN stwierdziło wymijająco, że „możliwe jest wykonywanie zadań biblioteki publicznej przez bibliotekę szkolną, o ile nie spowoduje to pogorszenia warunków realizacji przez bibliotekę szkolną jej zadań dydaktyczno-wychowawczych, a także warunków bezpieczeństwa uczniów”.

Zmiana retoryki

Rosnący zasięg akcji „Stop likwidacji bibliotek”, zdecydowana sympatia społeczna wobec jej postulatów, a chyba przede wszystkim brak sensownych kontrargumentów dla merytorycznej obudowy protestu sprawiły, że w połowie lutego w resorcie administracji i cyfryzacji zorientowano się, że protest samoczynnie nie wygaśnie.

Szesnastego lutego w wywiadzie dla dziennika „Super Express” minister Michał Boni zmienił retorykę. Powiedział, że w projekcie nie chodzi o likwidację bibliotek szkolnych, lecz o przeniesienie bibliotek publicznych do bibliotek szkolnych. Stwierdzenie było sprzeczne z faktycznym zapisem w projekcie ustawy i zaniepokoiło przedstawicieli bibliotek publicznych.

Dziesięć dni później MAiC ogłosiło zmianę oprotestowanego punktu projektu ustawy. Dotychczasowy zapis o „stworzeniu możliwości wykonywania zadań biblioteki szkolnej przez bibliotekę publiczną” miał być zastąpiony zapisem o „stworzeniu możliwości łączenia funkcji bibliotek szkolnych i publicznych”. Wyjaśniono, że w wyniku takiej regulacji „biblioteka publiczna będzie mogła wykonywać funkcje biblioteki szkolnej (posiadając filię w danej szkole), biblioteka szkolna będzie mogła pełnić również rolę biblioteki publicznej. Ponadto możliwe będzie na podstawie porozumienia wykonywanie wspólnie zadań przez bibliotekę publiczną i szkolną”.

Oznaczało to, że każda gmina ma zostać upoważniona do likwidacji części prowadzonych przez siebie bibliotek poprzez łączenie ich w jedną instytucję. Zezwalałoby to zarówno na zastąpienie biblioteki szkolnej filią biblioteki publicznej, jak i na przeniesienie biblioteki publicznej do szkoły i likwidację dotychczasowej placówki. Co więcej, rozwiązanie to mogłoby objąć kilka gmin, doprowadzając do absurdalnej sytuacji połączenia wielu bibliotek zarówno szkolnych, jak i publicznych, położonych w dużej odległości. Projekt nie zakładał żadnych ograniczeń w tym zakresie.

Spotkanie

Brnięcie w coraz bardziej zagmatwane sformułowania, brak znajomości problemu i oderwanie od realiów bibliotek, mające w istocie sprawić pozory, że coś się w projekcie próbuje poprawić, stało się niekomfortowe chyba nawet dla części doradców ministra Boniego lub wręcz dla niego samego.

Niebawem do siedziby MAiC zostali zaproszeni przedstawiciele organizatorów protestu, organizacji i instytucji bibliotekarskich, organizacji samorządowych – w celu wypracowania koncepcji rozwiązania problemu bibliotek. Podczas dyskusji strona samorządowa twardo stała na swoim stanowisku. Po stronie bibliotek szkolnych zdecydowanie opowiedziało się Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich i oczywiście TNBSP.

Finał

Kolejne spotkanie w siedzibie MAiC odbyło się 18 marca. Prowadził je minister Boni. Uczestniczyło w nim kilkanaście osób reprezentujących organizacje bibliotekarskie, Bibliotekę Narodową, MEN. Przedstawiciele samorządów nie przyszli.

Na to spotkanie przygotowaliśmy obszerny, graficzny raport podsumowujący projekt, protest i omawiający stan bibliotek (dostępny pod adresem: www.slb.sukurs.edu.pl/files/raport2.pdf).
Podczas dyskusji (pod nieobecność strony samorządowej) w zasadzie wszyscy krytycznie ocenili pomysł łączenia bibliotek szkolnych i publicznych, ale jednocześnie wskazywano na potrzebę lepszego wykorzystania ich potencjału dla edukacji i upowszechniania kultury na rzecz środowiska lokalnego.

W podsumowaniu minister Boni zapowiedział wycofanie z projektu ustawy samorządowej zapisów dotyczących bibliotek. Podkreślił, że do takiego kroku przekonały go „powszechna krytyka i uzasadniające ją merytoryczne argumenty wielu stron” oraz że „dla dobra bibliotek warto było przez to wszystko przejść”.

Nie znaczy to jednak wcale, że wśród samorządowców przestały krążyć jastrzębie forsujące utrzymanie dotychczasowych zapisów. Podczas późniejszego zebrania Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego na temat projektu ustawy samorządowej minister Boni był mocno krytykowany za rezygnację z zapisów bibliotecznych, padały nawet groźby odrzucenia z tego powodu całej ustawy. Minister dotrzymał słowa i bronił swojego stanowiska, wskazując na skalę zasięgu społecznego sprzeciwu oraz faktyczny brak merytorycznej odpowiedzi samorządowców na nasze argumenty.

Jednocześnie z wycofaniem się z bibliotecznych zapisów w ustawie samorządowej minister Boni zaproponował, by zainteresowane środowiska (bibliotekarze, samorządy) podjęły próby szybkiego wypracowania modelu współpracy bibliotek szkolnych i publicznych zamiast ich łączenia; że zostanie powołany w tym celu specjalny zespół oraz że wdrażanie wypracowanego modelu byłoby finansowane w ramach programu „Cyfrowa Polska”. Po spotkaniu zaś dodał, że: „W ramach programu będziemy chcieli zrealizować projekt dalszej cyfryzacji bibliotek, głównie szkolnych, w celu lepszego ich wyposażenia oraz lepszego przygotowania nauczycieli do pracy nie tylko z książką tradycyjną, ale również z nowoczesnymi formami”.

Ciąg dalszy nie nastąpił

Ustalono, że ogólne zasady realizacji zapowiedzianego przez ministra projektu wsparcia bibliotek z funduszy unijnych zaproponuje zespół składający się z przedstawicieli środowisk bibliotekarskich i samorządowych.

Odbyły się dwa spotkania tego zespołu. Za każdym razem pojawiali się na nich inni przedstawiciele strony samorządowej. Każdy z nich czuł potrzebę zwrócenia uwagi, że rezygnacja z zapisów umożliwiających zastępowanie bibliotek szkolnych przez biblioteki publiczne była błędem.

Z pewnością nie posuwało to do przodu sprawy, dla której zespół został powołany. Wywiązywały się bowiem dyskusje o kwestiach, które zostały już definitywnie zamknięte.

Niezbyt chętny do angażowania się w prace nad programem dla bibliotek szkolnych był także (o dziwo) resort edukacji.

Tym samym wizja dużych pieniędzy na modernizację bibliotek szkolnych rozpłynęła się we mgle urzędowej obojętności lub zaniechania.

Co to dało?

Nie ulega wątpliwości, że 10 lat temu polskie biblioteki szkolne były w momencie krytycznym. Ważyły się ich dalsze losy. Planowana zmiana przepisów zachwiałaby całą konstrukcją prawną ich funkcjonowania. Determinacja samorządów w sprawie zmian przepisów dotyczących bibliotek nie powinna pozostawiać złudzeń w kwestii planowanych dalszych kroków. W wielu gminach funkcje biblioteki szkolnej (wspólnej dla wszystkich lokalnych szkół) pełniłaby biblioteka gminna lub jej filie. Większość bibliotek pozostawionych ewentualnie w szkołach funkcjonowałaby pod ciągłą presją tymczasowości i zagrożenia. Już na etapie opublikowania projektu zmian niektóre gminy rozpoczęły prace nad nową organizacją pracy swoich bibliotek.

Patrząc z perspektywy czasu, można próbować ocenić, jakie były doraźnie i długofalowe efekty protestu.

  • Główny cel akcji (zatrzymanie planowanych zmian w przepisach prawnych) został osiągnięty. To było najważniejsze. W przypadku uchwalenia ustawy samorządowej z zapisami umożliwiającymi łączenie funkcji bibliotek szkolnych i publicznych znaczna część bibliotek szkolnych (szczególnie w mniejszych miejscowościach i na wsiach) w ciągu kilku lat przestałaby istnieć. Dzieci wędrowałyby po książki do bibliotek publicznych, a nauczyciele bibliotekarze musieliby zmienić pracę.
    Można więc powiedzieć, że sukces akcji „Stop likwidacji bibliotek” zatrzymał trudną do wyobrażenia, postępującą i raczej już nieodwracalną demolkę systemu bibliotek szkolnych, bałagan prawny i organizacyjny, zaprzepaszczenie dorobku wielu placówek, pogłębienie różnic w ofercie edukacyjnej dla uczniów. Żylibyśmy dziś w zupełnie innej rzeczywistości.
  • Biblioteki szkolne umocniły swój wizerunek i status. Dzięki protestowi szeroki zakres odbiorców uzyskał przekaz, że biblioteki szkolne są ważne dla edukacji dzieci i młodzieży, że warto je wspierać oraz że próby podważania ich pozycji spotkają się z oporem. Nigdy wcześniej zainteresowanie bibliotekami szkolnymi nie miało takiego społecznego zasięgu. Pozytywne opinie na temat bibliotek, wsparcie ze strony autorytetów i „zwykłych” ludzi oraz widoczna sympatia zrobiły wrażenie na władzach (także lokalnych), musiały też oddziaływać na środowiska szkolne.
    Przez ostatnie 10 lat nie pojawiły się żadne poważne próby podważania sensu utrzymywania bibliotek szkolnych. Przeciwnie – ich znaczenie dla procesu edukacji i wychowania jest często podkreślane (inna sprawa, że niezbyt często idą za takimi deklaracjami czyny).
    Nie da się tego zmierzyć, ale nie ulega wątpliwośćci, że taki przekaz ma również wpływ na sprawy bibliotek także w wymiarze lokalnym.
  • Sprawy bibliotek szkolnych przebiły się do szerokiej opinii publicznej (były omawiane, dyskutowane), co nie jest łatwe, bo – jak powiedział jeden ze znanych dziennikarzy – nie ma nudniejszego tematu niż biblioteki (nie ma się co oburzać, widocznie takie są fakty). Nigdy wcześniej na taką skalę to się nie udało – materiały na temat bibliotek publikowała większość lokalnych i ogólnopolskich środków przekazu, stały się przedmiotem konferencji prasowych, wypowiedzi znanych polityków, kilku interpelacji poselskich, jednym z dominujących tematów w mediach społecznościowych. Konsekwencją jest lepsze społeczne zrozumienie roli bibliotek szkolnych (także przez organy państwa) i poprawa społecznego stosunku do ich potrzeb.
  • Biblioteki szkolne otrzymały liczne dowody poparcia, sympatii, zrozumienia. Okazało się, że dla bardzo wielu osób biblioteki szkolne są ważne, a ich rola jest znana i doceniana. Poparcie to okazali zarówno wybitni przedstawiciele nauki i kultury, jak i tysiące „zwykłych” ludzi. To bardzo miłe i ważne. Ale jest to też w pewnym sensie zobowiązanie – warto również tak na nie patrzeć i traktować je jako swego rodzaju kredyt społecznego zaufania.
  • Środowisko nauczycieli bibliotekarzy pokazało siłę, determinację, zaangażowanie, zorganizowanie, poczucie własnej wartości. Protest wyłonił liderów środowiska, sprawił, że osoby czynnie w nim uczestniczące zyskały szerszą rozpoznawalność w skali lokalnej i ogólnopolskiej. Protest pokazał, że aktywność, współpraca, presja i obrona słusznej sprawy mają sens. Pokazaliśmy to nie tylko innym, lecz także (co równie ważne) sobie samym. Zaowocowało to konkretnymi działaniami w skali ogólnopolskiej.
  • Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa. Konkretnym i chyba najbardziej znaczącym przejawem pozytywnych efektów „Stop likwidacji bibliotek” jest bez wątpienia włączenie od 2016 r. bibliotek szkolnych do Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. Wcześniejsze rządowe programy służące rozwojowi czytelnictwa obejmowały tylko biblioteki publiczne. Była to obowiązująca praktyka, której nikt wcześniej nie kwestionował, i taką formułę wstępnie planowano także na lata 2016-2020.
    Dzięki m.in. dorobkowi akcji w kwestii popularyzacji funkcji i znaczenia bibliotek szkolnych oraz w kwestii siły środowiska nauczycieli bibliotekarzy stosunkowo łatwo udało nam się przekonać osoby decydujące o zakresie NPRC oraz MEN do ogłoszenia w 2014 r. programu „Książki naszych marzeń”, a następnie włączenia bibliotek szkolnych do NPRC na lata 2016-2020.
  1. K. Majak, Negocjacje społeczne XXI wieku. Memowa wojna z Michałem Bonim, https://bit.ly/43XdYb6 (dostęp 10.04.2023)

Zaprenumeruj, by czytać dalej

Artykuły są dostępne dla czytelników z pełnym dostępem do portalu.

Zamów dostęp Za 99 zł do końca 2024 roku
  • Baza ponad 5 tysięcy artykułów z 33 lat
  • Wszystkie numery z 33 lat
  • Baza kilkudziesięciu szkoleń
  • Ocena czytelników: 5,7 / 6 Ocena czytelników: 5,7 / 6
Biblioteka w Szkole
Zaloguj się jeśli masz już prenumeratę.
05/2023

...lub zamów numer Biblioteka w Szkole 05/2023

W cenie 24,00 zł

Zamów numer
newsletter

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się do naszego newslettera, by otrzymywać najnowsze materiały dla bibliotek.