Zaczęło się niewinnie, od pewnego dokumentu i pewnej uwagi zgłoszonej dyrekcji. Potem był wpis na forum „Biblioteki w Szkole”. Potem praca dyplomowa na studiach i artykuł. A to wszystko przez jedną ocenę ‒ ocenę ryzyka zawodowego.
Z ŻYCIA WZIĘTE
Dostałam kiedyś do podpisu kartę oceny ryzyka zawodowego na moim stanowisku. To wtedy po raz pierwszy zobaczyłam taki dokument, choć jestem bibliotekarką z kilkunastoletnim stażem. Przed podpisaniem karty przeczytałam ją wnikliwie. Zauważyłam i zgłosiłam, że nie ma tam wzmianki o zagrożeniach wynikających z dźwigania ciężarów, czyli głównie podręczników. Odpowiedź dyrekcji...
?xml>?xml>